Wiele znajduję podobieństw w pozycji, jaką do niedawna zajmosał na naszym rynku zespół R.E.M. i jaką wciąz posiada Elvis Costello. Wykonawcy ci nagrali wiele wspanialych albumów, noszeni byli na rękach przez krytyków, sprzedawali ogromne ilości plyt, a mimo to u naszych prezenterów radiowych nie mieli szans. Co za tym idzie – takze u słuchaczy. Wystarczył jeden chwytliwy przebój „Losing My Religion”, by Atheńczyków nad Wislą okrzyknięto rewelacją. Nagle stali się w Polsce ptactwem łownym, na giełdach ich plyty osiągają zawrotne ceny. Czy będzie tak z Costellem?
Dwa najświeźsze albumy tego ostatniego wskazują na podobne obszary muzycznej penetracji, co u R.E.M. – owców. Elvis Costello trudno jest nazywać angry young man, mało pozostalo w jego muzyce ze stylistyki nowofalowej. On sam nazywa siebie „dojrzalym pseudoamerykańskim nowym tradycjonalistą”. Do sukcesu na naszym rynku brak Elvisowi właśnie porywającego przeboju. Teoretycznie „The Other Side Of Summer” spełnia wszelkie wymogi hitu, nie rokuję mu jednak u nas większego powodzenia. Na „Mighty Like A Rose” znajdzie się jeszcze kilka wpadających w ucho melodii (chociazby „Georgie And Her Rival”), dwie przepiękne ballady („So Like Candy” i „Sweet Pear”) w niczym nie ustępujące klasycznym już kompozycjom „Alison”, „Everyday I Write The Book” czy „I Want You”, lecz nie ta strona twórczości EC najbardziej fascynuje krytyków. I tym razem Elvis zdołał napisać kilka scenariuszy do nocnych horrorów („How To Be Dumb”, „Hurry On Doomsday”...). Ta ostatnia dzięki swej poszarpanej strukturze muzycznej i wspaniałej interpretacji jest moim faworytem na plycie. Zaraz przy niej postawiłbym przepełniona celtyckim mistycyzmem, napisaną wspólnie z zoną Cait O’Riordan pieśń „Broken”. „After The Fall” ze swoją gitarą brzmi jak jakiś nieznany utwór z plyty Cohena „Songs Of Love And Hate”. Kulminacja następuje wraz z finałową kompozycją opartą na stylistyce nowoorleańskiej. Ta piosenka dowodzi geniuszu Costella jako aranżera, który w doskonały sposób wykorzystal moźliwości zespołu instrumentów dętych The Dirty Dozen Brass Band, grającego prawdziwy marsz pogrzebowy.
„Potężny Jak Róźa” zrealizowany został przez podobną grupę muzyków sesyjnych, co poprzedni album „Spike” (m. in. Nick Lowe, Benmont Tench, Jim Keltner...) Warto odnotować, że w „Invasion Hit Parade” solo na trąbce zagrał ojciec Elvisa Ross MacManus.
Jako calość plyta jest znacznie bardziej porywająca od poprzednich i przypomina najlepsze dokonania Boba Dylana z lat 60. Czy zespoło The Band. Z pewnością muzyka obecnie tworzona przez EC nie jest tak czadowa jak ta z początków jego kariery, niemniej wierzcie mi, że warto się z nim zaprzyjaźnić.
|